[VIDEO] 2 polskich dzieci odebrali angielscy urzędnicy! Czy kłamiąc, preparują fałszywe dokumenty? Czy dyskryminują polską rodzinę, bo jest pochodzenia romskiego? A dzieci traktują gorzej niż psa?
Angielscy urzędnicy z Bradford nakłamali, że polskie dzieci nie chcą się widzieć ze swoimi bliskimi! I sporządzili taką notatkę dla sądu w Leeds. Chcą na tych fałszywych dowodach odebrać na zawsze dzieci polskim Romom, dzieci, które bardzo kochają swoich bliskich! - dowiedzieliśmy się w Wielkiej Brytanii.
8-letnia dziewczynka i 6-letni chłopiec to polskie dzieci urodzone w Świebodzicach na Dolnym Śląsku. Od 17 maja 2019 roku są przetrzymywane przez brytyjskich urzędników. Trafiły do rodziny zastępczej, której dane są w dokumentach utajnione. Mimo że dzieci są bardzo stęsknione, przez ponad 3 miesiące nie dopuszcza się ich do kontaktów z rodziną!
Do pierwszego spotkania miało dojść w ubiegły piątek, 16 sierpnia 2019 r. Ojciec i dziadek dzieci zostali zabrani z urzędu socjalnego w Bradford i przewiezieni w nieznane miejsce.
Mieli ze sobą zabawki oraz pierogi i inne smakołyki. Ale w ośrodku, gdzie miało dojść do spotkania z dziećmi, doszło do skandalu!
- Urzędnicy poszli po dzieci, a potem przyszli i powiedzieli, że one nie chcą się z nami widzieć - mówią członkowie rodziny.
Romska rodzina byla wstrząśnięta. Mimo interwencji nie uzyskała żadnej pomocy. Nikt z profesjonalnie przygotowanych psychologicznie urzędników z Bradford nie był kompetentny, by zachęcić rzekomo niechętne dzieci do spotkania! Ojciec i dziadek zostali zapakowani ponownie w urzędowy samochód i przywiezieni z powrotem do Bradford.
Z naszych dziennikarskich ustaleń wynika, że urzędnicy okłamali polską rodzinę pochodzenia romskiego. Dzieci chciały się zobaczyć z bliskimi, ale urzędnicy celowo nie dopuścili do tego spotkania.
Z naszych informacji wynika, że spreparowali urzędową notatkę w sprawie tej rzekomej niechęci, by posłużyć się nią w Sądzie Rodzinnym w Leeds, gdzie toczy się sprawa. Ma ona być jedną z podstaw wnioskowania o całkowite odebranie dzieci polskiej rodzinie romskiej! I przekazania dzieci do rodziny, która czeka na adopcję!
- To jest kryminalne działanie dyskryminujące mniejszość narodową Romów - przekazuje Robert Rewiński, Redaktor Naczelny Patriot24.net i Telewizja.Patriot24.net
- Jutro tj. w piątek, 23 sierpnia 2019 r. ma dojść do kolejnej próby spotkania się rodziny Romów z dziećmi. Konieczna jest kontrola Praw Obywatelskich, Praw Dzieci i nadzoru dyplomatycznego Rzeczpospolitej Polskiej, by nie doszło do kolejnego przestępstwa preparowania fałszywych dokumentów. Znów na korzyść urzędników, a na niekorzyść dzieci i rodziny dyskryminowanych, polskich Romów - dodaje Robert Rewiński.
Dlaczego urzędnicy w ogóle zabrali polskim Romom dzieci? Wiele wskazuje, że ktoś złośliwie zadenuncjował ich na policję!
17 maja 2019 r. do ich domu w Bradford wpadła policja i urzędnicy socjalni. Uznali, że po posesji biega nielegalnie niebezpieczny pies. A w środku są niewolnicy!
Policjanci zabrali natychmiast z posesji psa. Wywieźli z domu kobietę od 12 lat pomagającą Romom w prowadzeniu domu. A w piwnicy znaleźli mężczyznę, który obierał marchewki!
Romscy domownicy zostali zakuci w kajdany i wywiezieni na komisariat, na policyjną izbę zatrzymań. Przez wiele godzin byli przesłuchiwani przez śledczych. A po 36 godzinach wypuszczeni na wolność. Prokurator nie dopatrzył się bowiem dowodów na ich przestępczą działalność!
Kobieta, która miała być niewolnicą, trafiła do ośrodka dla uchodźców. A mężczyzna obierający marchewki stamtąd uciekł. Natomiast pies uznany został za bezpiecznego, legalnego i zaszczepionego. I został zwrócony Romom.
- Ale dzieci angielscy urzędnicy nie oddali. Zostały potraktowane gorzej niż ten pies - przekazuje Robert Rewiński, Redaktor Naczelny Patriot24.net i Telewizja Patriot24.net.
- Choć do dzisiaj Romom nie postawiono żadnych zarzutów, w oficjalnym piśmie urzędnicy socjalni z Bradford napisali, że muszą dzieci odizolować od środowiska kryminalnego. Czy ci urzędnicy zabierają dzieci wszystkim Anglikom, kiedy ktoś być może fałszywie zadenuncjuje Anglików na policję? - pyta Robert Rewiński.
Ale angielscy urzędnicy socjalni są głusi na te argumenty. Rozkręcili machinę socjalno-sądową, by na podstawie spreparowanych fałszywych dowodów odebrać dzieci polskim Romom. I przekazać do tajnej adopcji!
- To nie jest pierwsza sytuacja kryminalnego dyskryminowania Romów. Nasza redakcja interweniowała skutecznie w Wiedniu m.in. w polskiej Ambasadzie, gdy zakuty w kajdany, niewinny Rom został rok temu posądzony o kradzież diamentów, luksusowego BMW i próby rozjechania policjanta w Austrii, choć nigdy w Austrii nie był. I nawet ten policjant złożył celowo fałszywe zeznanie przeciwko temu niewinnemu Romowi, bo "jak Cygan - to winny" - przekazuje nasz Redaktor Naczelny.
- Kiedy nagłośniliśmy ten skandal, została dokonana gruntowna kontrola całej sytuacji. I niewinny polski Rom został wypuszczony z więzienia w Wiedniu na wolność. A osoby preparujące fałszywe dowody ukarane - dodaje Robert Rewiński.
Wielka Brytania szczyci się dbałością o mniejszości narodowe i tępieniem wszelkich przejawów rasizmu, ksenofobii i dyskryminacji. W państwowej telewizji BBC i w prywatnych mediach brytyjskich sprawy prześladowania, poniżania osób czarnoskórych, Hindusów, Latynosów czy nawet Polaków są bardzo mocno piętnowane.
- Czy Romów jako jedynych można zatem w Wielkiej Brytanii kłamliwie prześladować? Czy ze względu na ich wiekową tradycję nieposiadania umiejętności pisania i czytania można ich urzędowo oszukiwać? Czy jako jedynej nacji można zakazywać im posługiwania się ich własnym językiem, bo tak się dzieje w tej sprawie? - pyta nasz Redaktor Naczelny.
Do niniejszego reportażu dołączamy film sprzed siedziby urzędu socjalnego w Bradford. Można go odnaleźć również pod linkiem:
Powiadamiamy dziś o tym koszmarze Ambasadę Polską w Londynie, Konsulat RP w Manchesterze, Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Polsce oraz wszelkie brytyjskie urzędy odpowiedzialne za ten skandaliczny dramat.
Sprawą zajmuje się:
Annie Chester-Walsh - Tymczasowy Zastępca Dyrektora - Opieka Społeczna
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?