[VIDEO] Jakie konstytucyjne wartości Rzeczypospolitej Polskiej uznaje sędzia Marcin Ilków ze Strzelec Opolskich? Czy we wtorek znów da zarobić chciwym właścicielom Ergo-Packu z Krapkowic mając za nic własność prywatną?
Sędzia Marcin Ilków dał się okłamać szefom Ergo-Packu Tomaszowi i Janowi Dyga, a mimo tego miesiąc temu zasądził na ich rzecz skandalicznym orzeczeniem 15 tysięcy złotych! Czy we wtorek znów zaspokoi ich chciwość zezwalając na darmowe wdarcie się na sąsiedzką własność prywatną?
Sędzia Marcin Ilków rozsądza wszystkie sprawy konfliktu zatrudniającego 36 osoby Ergo-Packu z Krapkowic z sąsiadującym ZAMPAPEM gdzie pracuje 200 osób. Sprawa dotyczy pasożytniczego działania gospodarczego niebywałego na skalę Polski jak i Unii Europejskiej.
- Ergo-Pack pobierał od nas grzecznościowo wodę, ale oszukiwał na licznikach. Kiedy zwróciliśmy im uwagę w 2010 roku, że ich licznikowe 3 metry sześcienne wody w ciągu miesiąca to za mało, odcięli się od naszego wodociągu - tlumaczy Marek Tomaszewski, prezes ZAMPAP-u.
- Przez lata sądzili się z Sanepidem i Państwową Strażą Pożarną, że co prawda przetwarzają łatwopalny karton ale woda im nie jest potrzebna. A kiedy wszystko poprzegrywali i dostali zapowiedź zamknięcia firmy 30 czerwca 2017 roku, to wymyślili sobie, że rozkopią nam firmę - wyjaśnia.
- Zaplanowali bez naszej zgody, że dokopią się do wodociągu miejskiego przy ul. Kamiennej, który jest o połowę za słaby na ich potrzeby gospodarcze. I ten absurdalny pomysł forsują w Sądzie Rejonowym w Strzelcach Opolskich nie napotykając tam ze strony sędziego Marcina ilków na żaden opór - tłumaczy Marek Tomaszewski, prezes ZAMPAPU.
Jego firma dynamicznie rozwija się w branży stalowej. I na swoim własnym placu zamierza postawić kolejną halę produkcyjną i zwiąkszyć zatrudnienia. Ale nie może, bo właśnie tam Ergo-Pack wymyślił sobie przekop do wodociągu.
- Ergo-Pack dręczy nas w Sądzie Rejonowym w Strzelcach Opolskich, a my wstrzymujemy inwestycje na naszym własnym terenie. Trudno w to uwierzyć ale ja nie mogę decydować o swojej własności - denerwuje się Marek Tomaszewski.
Absurdem procesu prowadzonego przez sędziego Marcina Ilków jest kwestia sensu konstytucyjnego prawa własności na terenie Rzeczypospolitej Polskiej. Wydaje się, że sędzia nie uznaje tego za fundament Wolnej Polski. A także ustaw uchwalonych przez Sejm RP porządkujących tę własność.
- Ten proces dotyczy tzw. "drogi koniecznej". Tomasz i Jan Dyga kłamią przed sądem, że nie ma innej możliwości podłączenia wody do ich firmy jak tylko przekopanie się przez ZAMPAP do wodociągu przy ulicy Kamiennej w Krapkowicach - wyjaśnia Marek Tomaszewski z ZAMPAP-u
Tymczasem na ostatnim procesie nawet Burmistrz Krapkowic Andrzej Kasiura wskazywał, że bez problemu można podłączyć się do wydajnego wodociągu od ulicy Opolskiej. Jan Dyga i Tomasz Dyga mogą to zrobić korzystając z własnej drogi gruntowej, którą mają zapisaną w księdze wieczystej. Mogą się wkopać pod tą drogą i bez żadnej kolizji z innymi właścicielami firm postarać się o niezależne podłączenie wody, które zaspokoi ich potrzeby gospodarcze.
- Ale oni nawet z tej swojej drogi nie korzystają, bo pasożytują na naszej firmie - denerwuje się Marek Tomaszewski z ZAMPAPU.
- Postarali się, by sędzia Marcin Ilków zasądził im służebność przejazdu przez naszą firmę, gdzie nie muszą płacić ani za sprzątanie, ani za odśnieżanie. Ani za remont nawierzchni, ani za opłacenie firmy świadczącej usługi na portierni! - wylicza Marek Tomaszewski.
- Co więcej, sędzia Marcin Ilków ustalił po 15 tysięcy złotych kary za jakiekolwiek złamanie tego ich prawa dojazdu. To tak jak gdyby ktoś kupiłby domek jednorodzinny oddalony o 500 metrów od drogi asfaltowej, miał własną gruntową drogę dojazdu ubitą asfaltowym żwirem, ale zażądał przejazdu przez podwórko bliżej mieszkającego sąsiada. No i codziennie tamtędy jeździł razem ze swoimi kumplami w jedną i drugą stronę, a od sędziego Marcina Ilków dostał jeszcze gwarancję 15 tysięcy złotych zysku, jeśli ten rozjeżdżany sąsiad chciałby się temu sprzeciwić - tłumaczy obrazowo Marek Tomaszewski.
To wydaje się paranoiczne ale sędzia Marcin Ilków ustanowioną przez siebie absurdalną finansową karę zaczął realizować! Miesiąc temu zasądził na rzecz Tomasza Dygi i Jana Dygi 15 tysięcy właśnie od Marka Tomaszewskiego z ZAMPAPU.
Chodziło o to, że rok temu przyjechał kurier z przesyłką do Ergo-Packu. A portier pracujący nie w ZAMPAP-ie, ale w fimie zewnętrznej, go nie wpuścił.
Przed sądem portier tłumaczył, że zastosował procedury ustalone przez ZAPMAP, z których wynikało, że firma kurierska nie ma prawa wjazdu, bo jej służebność ustalona przez sędziego Marcina Ilków jej nie dotyczy. Pracownicy Ergo-Packu musieli podejść do portierni i omówić dojazd kuriera pod budynek. I tak się stało. Kurier wjechał.
- I za to sędzia Marcin Ilków ukarał nas kwotą 15 tysięcy złotych! Przypominam, że kurier mógł pojechać dookoła drogą od ulicy Opolskiej tą gruntową ubitą i dostarczyć swobodnie przesyłkę. To jest niepojęte w jaki sposób Sąd Rejonowy w Strzelcach Opolskich nie chroni naszego prawa posiadania, zagwarantowanego w Konstytucji - tłumaczy Marek Tomaszewski.
Sędzia Marcin Ilków podjął tę decyzję mając swiadomość jaka jest filozofia działania gospodarczego Tomasza Dygi i jego ojca Jana Dygi. Ten ostatni podczas jednego z przesłuchań przyznał z rozbrajającą szczerością, że "biznes polega na tym żeby zarobić jak najwięcej a nie ponosić kosztów".
Dodatkowo razem z synem Tomaszem okłamał sędziego Marcina Ilków, że obaj nie mają pieniędzy by za 110 tysięcy złotych wybudować samodzielnie niezależny od ZAMPAP-u wodociąg od ulicy Opolskiej.
Tymczasem Patriot24.net pokazał, że obaj jeżdżą dobrymi wozami, których wartość może przekraczać 110 tysięcy złotych. Pisaliśmy o tym w artykule:
A sam artykuł wysłaliśmy do Sądu Rejonowego w Strzelcach Opolskich z pytaniem czy sędzia Marcin Ilków złoży wniosek o ściganie Tomasza Dygi i Jana Dygi za składanie fałszywych zeznań? Bo to przecież zagrożone jest karą do 8 lat więzienia.
Jak dotąd sędzia Marcin Ilków nie podjął żadnej decyzji w tym zakresie mimo, że to on właśnie został okłamany!
Dodatkowo zagadkowa jest postawa adwokata Ergo-Packu Jacka Konowalczuka.
Zanim powstały pierwsze nasze publikacje, próbowaliśmy uzyskać stanowisko Tomasza Dygi i Jana Dygi na temat całości problemu. Ale ani jeden ani drugi nie chciał z nami rozmawiać, co mamy nagrane w formie audio jak i video.
Kiedy część tych nagrań upubliczniliśmy, do akcji przeciwko redakcji Patriot24.net ruszył adwokat Jacek Konowalczuk.W piśmie przesłanym do naszej redakcji domaga się przeprosin i 35 tysięcy złotych zadośćuczynienia podając kłamliwe fakty i fałszywe argumenty.
- Jesteśmy z naszymi prawnikami gotowi na publiczny proces z Tomaszem Dygą, Janem Dygą i ich adwokatem Jackiem Konowalczukiem, którzy przed sądem w Strzelcach Opolskich ukrywają swoje twarze zakrywając się rękami przed opinią publiczną. Adwokat Jacek Konowalczuk czuje się tak pewnie, że ostatnio nawet żądał by sędzia Marcin Ilków nakazał naszej redakcji zakaz fotografowania jego i biznesmenów z Ergo-Packu poza salą sądową! A to przecież jest drastyczną próbą łamania konstytucyjnego prawa mediów do wolności - tłumaczy Robert Rewiński, Redaktor Naczelny Patriot24.net
- Zastanawiam się dlaczego mecenas Jacek Konowalczuk skutecznie uzyskuje korzystne dla siebie orzeczenia od sędziego Marcina Ilków? Miesiąc temu podczas mowy końcowej adwokata Jacka Konowalczuka zauważyłem, że sędzia bardzo przyjaźnie się do niego uśmiecha i sympatycznie mruga tak jakby dawał znak, że wszystko będzie w porządku. Kiedy zasądził 15 tysięcy złotych na rzecz jego klientów za ten incydent z firmą kurierską, stawiam pytanie dlaczego sędzia Marcin Ilków jest tak przychylny mecenasowi Jackow Konowalczukowi oraz Tomaszowi i Janowi Dyga, którzy forsują skutecznie swoje pazerne pomysły? - pyta Robert Rewiński.
- Poprawność polityczna i językowa w Polsce się skończyła. Będziemy nazywać sytuacje takie jakimi naprawdę są. Jeśli się komuś nie podobają używane przez nas słowa, będziemy wzywać do sądu na ewentualny proces językoznawców, by dowodzili naszych racji - zapowiada Redaktor Naczelny Patriot24.net
Niniejszy tekst z pytaniem o mozliwość objęcia nadzorem spraw prowadzonych przez sędziego Marcina Ilków w Strzelcach Opolskich wysyłamy do Prezesa Sądu Rejonowego w Strzelcach Opolskich, Prezesa Sądu Okręgowego w Opolu oraz Ministra Sprawiedliwości - Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry. Oraz do Prokuratury Krajowej z pytaniem o pasywność sędziego Marcina Ilków jeśli chodzi o świadomość możliwości okłamania Sądu przez Tomasza Dygę i Jana Dygę, którzy składali swoje zeznania po przyjęciu przyrzeczenia.
- Składaliśmy już wniosek o odsunięcie sędziego Marcina Ilków od naszych spraw z Ergo-Packiem i przedzielenie innego. Ale bezskutecznie. Czujemy się w tym związaniu z jednym sędziom bezradni, mimo dowodów i śwadków potwierdzających nasze racje - tłumaczy Marek Tomaszewski.
- Sędzia Marcin Ilków zamknął dwa tygodnie temu proces o ten przekop do wodociągu. We wtorek ma ogłosić orzeczenie a tymczasem dowiedzieliśmy się, że mecenas Jacek Konowalczuk donosi jakieś wnioski do akt tego zamkniętego procesu. I chce by sędzia Marcink Ilków je uznał we wtorkowym orzeczeniu! Co mamy robić z tak jawnym łamaniem prawa? - pyta Marek Tomaszewski z ZAMPAP-u
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?