[VIDEO] TOGI BEZ SUMIEŃ: Do 70 mln zł zwiększa roszczenie wobec Skarbu Państwa ojciec pozbawiony przez warszawskiego sędziego Tomasza Jaskłowskiego kontaktu z dzieckiem! Mimo posiadania pełnej władzy rodzicielskiej!
Sąd Okręgowy w Warszawie przez ostatnich 5 miesięcy nawet nie rozpoznał wniosku o 50 mln zł odszkodowania za opieszałość i izolowanie Bartłomieja Guzowskiego przez przez 2 ostatnie lata od kontaktu z synem, mimo pełni praw rodzicielskich! Dlatego, zlekceważony w ubiegłym tygodniu przez władze tegoż sądu, podwyższa roszczenie o kolejne 20 milionów!
Mężczyzna ma być w środę doprowadzony od drzwi Sądu Okręgowego w Warszawie na salę rozpraw 369 przez uzbrojona straż sądową.
- Sygnatura VII C 1430/19. Ja nie dostałem wezwania, bo sprawa toczy się przewlekłe już od 2019 r. Pierwszy świadek jest na 9:00, ja tam będę już od 8:00 - zapowiada Bartłomiej Guzowski.
- Jeśli będą chcieli mnie zakuć w kajdanki przy wejściu, jestem na to gotowy. Zrobię wszystko by ratować mojego syna, który od dwóch lat przeżywa koszmar wskutek działań tego sądu - mówi muzyk-artysta-filmowiec Bartłomiej Guzowski, którego dramat nagłaśniamy już od ponad roku.
Bartłomiej Guzowski nie jest przestępcą. Nie jest karany, nie jest niebezpieczny. Dlaczego więc sędzia Tomasz Jaskłowski zdecydował się nadużyć sądowej władzy? Czy po to by ukryć w ten sposób nieudolność swojej pracy, za którą co miesiąc pobiera sowite wynagrodzenie z kasy Skarbu Państwa?
To zemsta za obnażenie nieudolności warszawskiego Opiniodawczego Zespołu Sądowych Specjalistów.m (OZSS), który podlega pod Sąd Okręgowy w Warszawie. Razem z redaktorem Telewizja.Patriot24.net pokazaliśmy jak mój syn narażony tam został na dręczenie psychiczne przy pasywnie i nieprofesjonalnie zachowujących się psycholożkach tam pracujących - przekazuje Bartłomiej Guzowski.
- A sędzia Tomasz Jaskłowski zamiast nakazać im profesjonalne podejście do koszmaru dziecka, fałszywie zawiadomił prokuraturę i policję O rzekomym złamaniu prawa przeze mnie i przez redaktora! I żeby uprawdopodobnić to fałszywe oskarżenie w środę wyśle na mnie straż sądową - dodaje.
Link do tekstu i filmu pokazującego wstrząsającą nieudolność warszawskiego OZSS-u:
Bartłomiej Guzowski podkreśla, że wezwani przez psycholożki na miejsce policjanci nie stwierdzili żadnego przestępstwa.
Dlatego w ubiegłym tygodniu chciał spotkać się z prezesem Sądu Okręgowego w Warszawie by porozmawiać o tym złośliwym nadużywaniu władzy przez sędziego Tomasza Jackowskiego, którego formalnie nie udało mu się odsunąć od prowadzenia tego procesu.
- Dowiedziałem się że prezesa nie ma bo jest na urlopie a wiceprezes ze mną się nie spotka. Dowiedziałem się też że złożone przeze mnie wniosek o 50 000 000 zł odszkodowania za odizolowanie mnie od dziecka, mimo posiadanych przeze mnie pełnych praw rodzicielskich, nawet nie został przez ten że sąd w jakikolwiek sposób rozpatrzony pomimo nadania sygnatury IV c 782/21 - przekazuje Bartłomiej Guzowski.
Jest to kolejny dowód na bezprawną opieszałość tego sądu. A dodatkowo w związku z nadużywaniem władzy przez sędziego, podwyższam kwotę roszczenia do 70 000 000 zł - dodaje bezradny ojciec który to podwyższenie złożył już na piśmie w Sądzie Okręgowym w Warszawie
Czy sędzia nadal będzie maskował brak swojego profesjonalizmu podejmując jeszcze bardziej drastyczne decyzje?
Czy robi to wszystko bo boi się agresywnego partnera matki dziecka, który bezkarnie przy policji atakuje Bartłomieja Guzowskiego przy dziecku i bezkarnie lży na tle narodowościowym jego ukraińską partnerkę? Tak jak to upubliczniliśmy w reportażu pod linkiem:
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?