[VIDEO] TOGI BEZ SUMIEŃ: Szaleństwa porwania 7-letniej Zosi nie potrafił wczoraj zakończyć Sąd Okręgowy w Radomiu pod przewodnictwem Kazimierza Mazura. Mając świadomość licznych swoich błędów z 7 miesięcy, przedłużył to porwanie o kolejne 3 miesiące!
Na jednoznaczne rozstrzygnięcie Sądu, dotyczące zabezpieczenia miejsca pobytu dziecka na okres rozwodu, czekała wczoraj zarówno matka, jak i ojciec wraz z profesjonalnymi pełnomocnikami. Ale Sąd pod przewodnictwem Kazimierza Mazura umył ręce udając, że problemu nie ma! Pozostawiając traumę dziecka i skonfliktowanych rodziców samym sobie!
Na jednoznaczne rozstrzygnięcie czekała przede wszystkim matka. Bo podczas 10 - minutowej przerwy, ogłoszonej przez Sąd na domówienie się rodziców, wszystkie jej propozycje ugodowe odrzucił uparty ojciec-porywacz!
- Nie ma możliwości porozumienia się z ojcem. Musi zdecydować Sąd - oświadczył pełnomocnik matki.
O tym koszmarze dziecka piszemy od kilku dni. Wszystkie artykuły znajdziesz pod linkiem:
Wstrząsające fakty z naszych artykułów znalazły się wczoraj na stole sędziowskim, w aktach sądowych sprawy dotyczącej ustalenia miejsca pobytu 7-letniej Zosi. Sąd więc zapoznał się ze szczegółami gróźb zabicia, ciężkiego uszkodzenia ciała wystosowanych przez Piotra S. względem matki dziecka, Eweliny Staniszewskiej.
Przypomnijmy że Piotr S. uprowadził Zosię w sierpniu ubiegłego roku. Dziewczynka, zamiast cieszyć się pierwszą klasą szkoły podstawowej i nowymi kolegami, od tamtego czasu jest targana przez ojca po Europie celem ukrycia przed matką.
Przypomnijmy, że Piotr S. zapisał we wrześniu 2018 r. dziewczynkę do szkoły w Radomiu. A kiedy sędzia Kazimierz Mazur wydał w listopadzie decyzję o zwrocie matce dziecka z klauzulą natychmiastowej wykonalności, Piotr S. wywiózł ją na kilka miesięcy do Norwegii! Tam, w całkowicie obcym miejscu, poszła do drugiej już szkoły.
To jednak nie powstrzymało legalnych, prawnych działań matki. Współpracując z Ministerstwem Sprawiedliwości uzyskała w Norwegii tytuł do zwrotu dziecka na mocy Konwencji Haskiej. Wtedy Piotr S. uciekł z Norwegii i schował się... w Radomiu!
A kiedy matka chciała odzyskać dziewczynkę, mając w ręku decyzję sędziego Kazimierza Mazura z klauzulą natychmiastowej wykonalności, zapisał dziewczynkę do trzeciej szkoły!
W ubiegłym tygodniu matka dowiedziała się, że dziewczynka z tej trzeciej szkoły też już została zabrana przez Piotra S.! Gdzie teraz będzie się uczyć? Tego nie wiadomo.
- Jak ma wyglądać prawidłowy proces edukacji szkolnej tej dziewczynki? Dlaczego Sądu Okręgowego w Radomiu ta sprawa w ogóle nie interesuje? - pyta Robert Rewiński, Redaktor Naczelny Patriot24.net
- Wczorajszy brak rozstrzygnięcia wskazuje na to, że sędzia Kazimierz Mazur zamiast zajmować się dzieckiem, skupił się na sobie i naprawieniu koszmarnych błędów, jakie popełnił od sierpnia 2018 r. w tej sprawie - dodaje Robert Rewiński.
O co chodzi?
W tym tygodniu, czyli dokładnie 7 miesięcy od dnia porwania, okazało się, że sędzia Kazimierz Mazur popełnił amatorski błąd, wydając jesienią ub. roku decyzję o zabezpieczeniu miejsca pobytu dziecka. W poniedziałek, 18 marca 2019 r,. tę jego decyzję uchylił Sąd Apelacyjny w Lublinie zarzucając mu prosty, formalny błąd!
Dodatkowo, mając od jesieni ub. roku świadomość ostrego konfliktu między rodzicami oraz sytuacji porwania dziecka, nie wyznaczył biegłego sądowego psychologa, by tę sprawę z udziałem dziecka rozpoznał i opisał!
Chcąc i ten swój kolejny amatorski błąd naprawić, Sąd pod jego przewodnictwem taką decyzję podjął dopiero wczoraj!
- Sędzia wyraźnie skupił się na oczyszczeniu swojej własnej, błędnej sytuacji formalnej w tym procesie o dziecko - komentuje Robert Rewiński.
- Sąd mógł zadbać wczoraj o dobro dziecka. Mógł uznać racje dowodowe zawarte już w Konwencji Haskiej z udziałem prawnym Ministerstwa Sprawiedliwości. I mógł wczoraj naprawić liczne swoje błędy, wydając prawidłowo decyzję o zwrocie dziecka matce. Wraz z klauzulą natychmiastowej wykonalności - komentuje Robert Rewiński.
Tymczasem Sąd pod przewodnictwem Kazimierza Mazura podjął decyzję o... powołaniu biegłego psychologa! I odroczył wydanie decyzji o miejscu pobytu dziecka do 4 czerwca 2019 r!
- Sąd pozostawił dziewczynkę u nienawistnego ojca. Mając świadomość jego manipulacji i indoktrynacji zlecił teraz przeprowadzenie badań, na które ten ojciec będzie dziecko przygotowywał. To oznacza, że Sąd wspiera sytację szaleństwa porwania dziecka na swoim terenie. Isprawia, że ojciec-porywacz może czuć się wspierany przez Sąd! Mimo absolutnej odmowy kompromisowego rozwiązania sprawy na drodze porozumienia się i mediacji! - dodaje Robert Rewiński.
- Dokładnie za miesiąc będziemy znów zastanawiać się, dlaczego Piłat umył ręce - widząc tragedię niewinnego Człowieka nie podjął decyzji, by Go chronić.
A w Radomiu Sąd umywa ręce przed rozwiązaniem koszmaru 7-letniej dziewczynki. Zakończenia jej traumy izolacji od matki, szkoły, kolegów i normalnego życia dziecięcego - dodaje Robert Rewiński.
Postawa Sądu Okręgowego w Radomiu stoi w sprzeczności z zachowaniem Sądu w Białymstoku, który dwa tygodnie temu ojca-porywacza kazał zakuć i umieścił za kratami. Mając świadomość swojej odpowiedzialności za dobro małej Amelki i jej mamy po ataku i mściwym uprowadzeniu.
- Dlaczego odważnej decyzji boi się podjąć Sąd pod przewodnictwem Kazimierza Mazura z Radomia? Czy ważniejsza jest dla niego kariera i brak uchybień formalnych w jego pracy sędziowskiej, czy rozwiązanie koszmaru dziecka w Sądzie, do którego sam się zgłosił, by pracować i służyć społeczeństwu? - pyta Robert Rewiński, Redaktor Naczelny Patriot24.net.
Dodatkowym skandalem i formalnym uchybieniem jest to, że wczoraj Sąd pod przewodnictwem Kazimierza Mazura nie ustalił nawet kontaktów matki z dzieckiem! Wskutek tego, jeszcze wczoraj wieczorem doszło do kolejnego konfliktu między rodzicami!
Przypomnijmy, że ochrony zdesperowanej matce udzielił Krzysztof Rutkowski i jego ludzie. Bo radomska policja odmówiła wszczęcia postępowania w sprawie gróźb, które otrzymała od ojca dziecka.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?